Mój Pan postanowił zabrać mnie na małą wycieczkę… ot tak dla rozrywki, dla odmiany postanowił znaleźć nowe miejsce do znęcania się nad swoją Suką.
Wybrał Wrocławski loszek. Klimatyczną kamienicę pachnącą duchem czasów minionych. Ale o tym miejscu będzie oddzielny wpis. Na środek transportu wybrał pociąg. Żeby nie było nudno pomyślał o zabawie na czas podróży. W końcu 5 godzin podróży z suką siedzącą cicho tuż obok, bez zajęcia, bez emocji, bez wstydu i upokorzenia byłoby nudne. Już na dworcu, gdy tylko przekazałam mu walizkę zawierającą narzędzia, których będzie na mnie używał, schował się ukradkiem za ścianą i coś z niej wyjął.
Gdy tylko zajęliśmy miejsca w pociągu, Pan wyciągnął małe karteczki oraz długopis i podał mi pierwsze zadanie: „Suka trzyma ręce na stoliku”. Po czym ułożył się wygodnie na swoim fotelu rozkoszując się widokiem Suki odczuwającej dyskomfort. Cóż, nie mogłam się ruszyć, rece musiałam trzymać na stole.
Ale prawdziwa bomba przyszła później… Mniej więcej w połowie podróży, Pan wyciągnął torebkę śniadaniową, przez którą już było widać, że w środku leży karteczka z zadaniem. Podał mi ją wraz z drugą karteczką z napisem: „Otwórz w toalecie”.
Wstałam więc, i z dreszczem niepewności niosąc torebkę z zawartością posłusznie udałam się do toalety. Już sam czas oczekiwania w kolejce był niezwykle stresujący. Jeszcze nie wiedziałam, co w niej jest, ale znając Pana wiedziałam, że na pewno nie chcę, aby ktokolwiek to zobaczył, bo spalę się ze wstydu.
Gdy czekałam na swoją kolej, wydawało mi się, że każda przechodząca osoba już prześwietliła to opakowanie i śmieje się ze mnie w duchu. W końcu! Nadszedł ten moment, że mogłam wejść i na chwile odetchnąć.
Powoli otworzyłam torebkę i zaglądając do środka zobaczyłam, że zawiera żel, wibrator i kolejne zadanie na małej pomarańczowej karteczce.
„Zerżnij się i nagraj to, suko”, przeczytałam.
Bez chwili wahania posłusznie wykonałam powierzone mi zadanie… Pozwólcie, że nie będę tu opisywać szczegółów.
Spakowałam z powrotem akcesoria, dbając o to, aby w żaden sposób nie były widoczne. Tym razem, wiedząc już, co zawierała torebka, czułam się, jakbym niosła aktywną bombę. Marzyłam tylko o tym, aby dotrzeć na swoje miejsce niezauważona i schować ten pakunek do plecaka.
Droga przez trzy wagony wydawała mi się wiecznością. Trzymając zawiniątko ściskałam je najmocniej jak tylko umiałam. Wydawało mi się, że zawartość tej torebki mam wypisaną na twarzy… I wtedy… stała się najgorsza możliwa rzecz…
Pociąg zatrzymał się na stacji akurat w momencie, gdy znalazłam się przy wejściu do pociągu… Musiałam więc przepuścić wsiadających pasażerów. Jednak wtedy… dół torebki rozerwał się i cała jej zawartość wypadła wprost pod moje nogi.
Ze stresu i przerażenia nie zarejestrowałam niczego, co się działo obok. Nie byłam w stanie podnieść wzroku, aby zobaczyć miny mojej „publiki”. Takiego upokorzenia i wstydu nie czułam dotąd chyba jeszcze nigdy albo przynajmniej bardzo dawno. Zwłaszcza, że to upokorzenie było publiczne. Pozbierałam rzeczy przyciskając je jak najmocniej do siebie, aby zakryć wszystko, jak tylko się da i dosłownie wyprułam przed siebie.
Nie pamiętam niczego, co działo się wokół… Ze stresu przeszłam cały pociąg i gdy miałam odwagę podnieść głowę, okazało się, że właśnie dotarłam do końca pociągu i nie mam już gdzie uciec.
Na myśl, że mam ruszyć z powrotem nadal trzymając TO w ręce, miałam ochotę się rozpłakać i zacząć krzyczeć: zabierzcie to ode mnie!!!
Kiedy już jakimś cudem dotarłam na swoje miejsce, czym prędzej schowałam uszkodzoną torebkę z zawartością w plecaku i nie bacząc na posłuszeństwo usiadłam, potrzebując na prawdę dłuższej chwili na uspokojenie i wyrównanie oddechu. Przez moment nie byłam nawet w stanie nawet opowiedzieć Panu, co się stało…
Wyobrażacie sobie jego satysfakcję, jak usłyszał, jak jego zabawa sama się „zmodyfikowała”, dokładając mi dodatkowo upokorzenie. Nie był nawet zły o moje nieposłuszeństwo, że usiadłam bez jego pozwolenia.
Po prostu mnie przytulił… wtedy poczułam się bezpiecznie.
Jedna odpowiedź do “Historia pewnej wycieczki”
Oj prawdziwe upokorzenie…. i to jeszcze takie na własne życzenie Pan nie maczał w tym palców:) Na Twoim miejscu też bym czuła wstyd