Upokorzenia – (Część I)


Oprócz kar cielesnych i zadawania fizycznego bólu, w klimacie jest też sporo przestrzeni na ból psychiczny oraz upokarzanie. Zadawanie bólu emocjonalnego to wyższy poziom relacji dom-sub. Aby to jednak móc czynić, Pan musi doskonale znać uległą, jej potrzeby, granice, lęki…

Wstępem do tego etapu może być „zwyczajne” upokarzanie (nie mylić z – występującym dopiero na kolejnym etapie znajomości – upokorzeniem „wyrafinowanym”). Lista sposobów jest już szeroka, choć i tak wymaga przynajmniej wstępnej znajomości psychiki uległej.

Pierwszym, najprostszym i uniwersalnym sposobem upokorzenia może być nagość. Sam fakt stania lub klęczenia nago przed ubranym Panem jest już upokorzeniem.

Wyobraź sobie, że Pan elegancko ubrany, zasiada w fotelu wydając najprostsze polecenie – „rozbieraj się!”. Natychmiast, posłusznie i pospiesznie wykonuję rozkaz, wiedząc, że jeśli będę się ociągać, Pan zacznie mnie pospieszać przy pomocy kijka.

Staję przed nim kompletnie naga ze wzrokiem wbitym w podłogę. Przygląda mi się kawałek po kawałku, lustruje moje ciało, każdą jego niedoskonałość, ale też atuty.

Po dłuższej chwili zaczyna zaglądać w miejsca, których w tej pozycji nie widać. Czuje się jak zwierzę u weterynarza totalnie upokorzona sytuacją. Pan każe mi się schylić, rozchylić nogi. Dokładnie ogląda moją pupę, czy mu się podoba, czy jest czysta.

Następnie kolej na cipkę, rozchyla ją i dokładnie, jak przy użyciu lupy, ogląda każdą jej część. Do tego robi to w lateksowych rękawiczkach, jak weterynarz badający krowę. Czuję wstyd… absolutny wstyd.

Ale to nie koniec zabawy i testowania mojej psychiki na dzisiaj. Pan oświadcza, że zrobił się głodny, zasiada do stołu i zaczyna jeść, ale… w tej chwili przypomina sobie, że klęczę u jego stóp.

Wstaje zabierając miskę mojego psa… na szczęście to miska po wodzie, a nie po karmie. Nakłada do niej co nieco jedzenia, mówiąc „Jedz Suko!”.

Tak ciężko jest mi przemóc się do tej czynności. Niby to jest to samo jedzenie, które leży na talerzu mojego Pana. Jednak… GŁOWA… moja głowa paruje… mój mózg płata figle.

Zbliżam się i oddalam. Jeszcze nigdy nie jadłam klęcząc z głową pochyloną w stronę miski. Zaraz zaraz ale jak? Tak bez widelca, łyżki? No tak, musi mi wystarczyć język… język który ma przecież tyle umiejętności.

Powoli zbliżam swoja twarz do tej obrzydliwej miski. W obawie przed zdyscyplinowaniem przy użyciu kijka, zaczynam powoli chlipać językiem sos. Cała moja buzia brudzi się z każdej strony. Mam oblepione usta, nos, rzęsy. Wyglądam i czuje się jakby ktoś zanurzył mnie w kupie. Liczę, że jak skończę, jak wyliże miskę do czysta, Pan wytrze mi twarz, choćby szmatą do podłogi. Marzę, o tym żeby przestać się tak czuć. Powoli podnoszę wzrok i dostrzegam ten błysk w jego oku, to podniecenie sytuacją. ON już wie jak bardzo mnie upokorzył jak moja dusza cierpi jak moje emocje wariują.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *