Dalsza część mojego opowiadania bdsm…
Poprzednie części znajdziecie tutaj:
https://dumnaniewolnica.pl/2024/03/24/lozko-w-klimacie-bdsm-czy-karcer-czesc-pierwsza/
https://dumnaniewolnica.pl/2024/03/29/lozko-w-klimacie-bdsm-czy-karcer-czesc-druga-czyli-pierwsza-proba/
https://dumnaniewolnica.pl/2024/04/06/lozko-w-klimacie-bdsm-czy-karcer-czesc-trzecia/
On wie, jak bardzo boję się małych przestrzeni i właśnie to go kręci w klimacie BDSM. Uwielbia przekraczać granice swojej niewolnicy, a tym samym uczy mnie, że mogę skutecznie zdusić swoje lęki.
Kiedy jestem zamknięta w tej niewielkiej przestrzeni, moje ciało natychmiast reaguje. Moje serce zaczyna bić tak szybko, że aż słyszę jego uderzenia. Powietrze staje się gęstsze, a ja mam wrażenie, że z każdym oddechem tracę coraz więcej miejsca. Tak, karcer z każdym oddechem się pomniejsza.
Moje myśli krążą wokół jednej rzeczy… pragnę stąd wyjść! Może dzisiaj mojemu Panu szybko mu się znudzi! Mijają sekundy, które są dla mnie jak minuty. Mijają minuty, które są jak godziny. Może się dzisiaj zlituje! Nie dzisiaj. Mój Pan jest nieugięty.
Czuję jakby sufit opadał coraz niżej, zabierając mi miejsce, jakby ta klatka była stworzona, aby mnie zmiażdżyć.
To uczucie bezsilności i uległości przygniata mnie. Jednocześnie czuję się jakby moje ciało było sparaliżowane przez lęk. To przerażające uczucie, jakbym traciła kontrolę nad sobą, jakbym tonęła w oceanie bez dna.
Wiem jednak, że tylko od Pana zależy, czy i kiedy wyjdę. Czuję że muszę znaleźć sposób na przetrwanie. Zamykam oczy i próbuję wyrównać oddech tłumacząc sobie, że jeszcze tylko chwilę, że Pan nie pozwoli mi się udusić, że to tylko moja wyobraźnia. Na chwilę pomaga. Tylko na chwilę.